sobota, 26 września 2009

Ukradziona twarz

Czy wyobrażacie sobie jak „ktoś”, nagle zakłada Wam prześcieradło na głowę. Robi nie wielką siateczkę na oczy? Z nieba leje się żar, na nogach ciężkie, czarne adidasy, szata sięga wam po kostki, rękawy zakrywają wszystko. „Ktoś” zakazuje Wam chodzenia do szkoły, nie macie dostępu do opieki medycznej, nie możecie słuchać muzyki, chodzić na uroczystości rodzinne, nie możecie śmiać się na ulicy. „Ktoś” mówi Wam, że jesteście nikim. Ten „nikim” nie ma żadnych praw, nie długo nie będzie mógł oddychać. Zmienia się Wasze całe dotychczasowe życie. Nie możecie ubierać się jak chcecie, chodzić tam gdzie chcecie i robić tego co chcecie. Czy wyobrażacie sobie, że w domu panuje wielka radość kiedy uda Wam się do niego wrócić bez posiniaczonych pleców i zakrwawionej twarzy?

Tam zgwałcona dziewczyna jest czymś złym, prowokatorem złych myśli i tego czynu. Dlatego „Ktoś” postanawia ją zabić, za karę, że została zgwałcona. Ten „Ktoś” robi wszystko co mu się podoba, po to by zniszczyć.
Tam kobiety są jak kanarek w klatce, ale on miał szczęście zdążył uciec ,one nie.
Tak było w nękanym przez lata przez okupantów i wojny Afganistanie. W Kabulu mieszka nastoletnia dziewczyna, która postanowiła opisać swoją wstrząsającą historię.

„Ukradziona twarz mieć 20 lat w Kabulu” uzmysłowiła mi co musiały czuć te kobiety. Jak my wolna Europa byliśmy obojętni na te całe zło. Czy ktoś interesował się Afganistanem? Nawet teraz mało kto wie jak nazywa się jego stolica. Afganistan kojarzy nam się tylko i wyłącznie z bieda, narkotykami i talibami. Nam nowoczesnym ludziom jest trudno wyobrazić sobie życie tamtejszych kobiet. Nie potrafimy wczuć się w ich sytuacje, może przez różnice kulturową i brak jakiejkolwiek wiedzy na temat tamtejszego społeczeństwa. Ale czy na pewno nie wiedza jest tego przyczyną? A może nasza bierność na los innych ludzi. Nas to nie dotyczy czyli nie obchodzi.

Obecnie sytuacja kobiet w krajach Islamskich jest trochę lepsza, ale nadal gwałci się ich prawa. W niektórych miejscach ( Arabia Saudyjska) obowiązkowy jest czador. W Iranie, czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich , tam poprzez silny wpływ zachodu kobietom żyje się o wiele lepiej. Świat uważa, że Islam nakazuje noszenia takich strojów. Czy jest to prawdą? Odpowiedź znajdziecie w książce Latify „Ukradziona twarz mieć 20 lat w Kabulu.”

„Wujek zamalował nam szyby wychodzące na ulicę saloniku i jadalni na werandzie w pokoju dziennym i w sypialniach, żeby talibowie nie widzieli błysków ekranu po godzinie policyjnej. Tylko z okna w kuchni, wychodzącego na inną stronę niż pokoje, można popatrzeć na meczet i szkołę, gdzie widać już tylko chłopców, jak siedzą w kręgu i recytują z mułłą Koran” Relacjonuje Latifa.

O takich aspektach powinno się mówić. Nie o tym kto ma lepsze rakiety USA czy Rosja.
Nikt nie każe nikomu zmieniać religii. Ale te chodzące czarne „kukły” to żywe istoty nie tylko :”kukły”….

piątek, 18 września 2009

Piosenki z audycji

Teraz mam dla was liste piosenek ktore pojawily sie w audycji ale bedzie to lista extra bo teledyski:)
1.Bektas ve Sirtlan Aglarim


2. Ceza Rapstar



3.Ceza Yerli Plaka



4. Ceza Paydos



5. Sagopa Kajmer 'Dusersem Yanarim'



6.Sagopa Kajmer Atesten Gomlek



7.Kolera Bir Dilek Hakki



8. Sultana Dibidik



9.Ceza & Killa Hakan Delight



10.Doa feat. Ceza- Müzigin Doa´si



11.Alaturka Mavzer Klik Klik



12. Gekko Gozler Bende



13.Patron Hip hop Game



Mam nadzieje ze zacheci to Was do sluchania tureckiego hip hopu

niedziela, 13 września 2009

Audycja o tureckim hip hopie

Co tydzien w środy o 23:00 na www.radioakwtyen.pl odbywa się audycja Domus Jazda po Turcji.
W tym tygodniu pojawie się aby opowiedziec wam o tureckim hip hopie.
Mam nadzieje ze bedzie ciekawie:D
Zapraszam:)

sobota, 5 września 2009

Plaża jako miejsce zwiadowcze....

Kleopatra Beach!!!
Plaża, leżę na leżaku pod parasolem, mam na sobie okulary przeciw słoneczne, czytam książkę i patrzę na morze oraz na ludzi. Kleopatra Beach jest miejscem do którego zmierzają wszyscy Turcy począwszy od typowych alanya boys po zwyczajnych facetów, a po co? Oczywiście na ,,zwiady’’!!!. Przechadzają się brzegiem lazurowego morza patrząc tylko i wyłącznie na leżaki. Dużo kobiet opala się topless co dla nich stanowi ogromną atrakcję i bez wyrzutów obracają się, wpatrują w dziewczyny. Bardzo dużo jest tzw. grupek zwiadowczych, które często już nie wracają same, tylko z grupą roześmianych turystek.
Sposoby grupek zwiadowczych....
Turcy na materacach w wodzie mimochodem, niespecjalnie oczywiście trącają cię sprzętami pływającym ( często idealnymi dla dzieci….)śmiejąc się do ciebie. Wypatrują potencjalne ofiary. Dziewczyna wychodzi z wody. Siada na piasku, woda ją obmywa i pryska,a co wtedy robią Turcy? Obserwują z wody i z lądu, po prostu są wszędzie. Wyłania się z morksich fal Turek koło 30stki, siada w taki sposób żeby nie być czasem za blisko ani za daleko ciebie i bez skrupułów obserwuje swoją ofiarę…Standard. Przechadzasz się plażą nie sama, wszyscy którzy idą z przeciwka na Ciebie patrzą i tylko słyszysz co chwile hello…Według wyznawanej zasady zawsze warto coś powiedzieć bo może akurat uda się zawrzeć znajomość. Jak dobrze pójdzie zabrać dziewczynę na romantyczną przejażdżkę skuterem(pożyczonym od kuzyna kolegi brata), na taras widokowy, który średnio odwiedza raz w tygodniu. No ale przecież nie sam tylko z kolejną dziewczyną… Dodatkowym plusem zdobywania turystek jest oczywiście prestiż wśród swoich kolegów.

Bardzo rozbawili mnie pewni młodzi Turcy w wieku może 10-12 lat. Oczywiście przez cały czas odbywały się popisy w wodzie, ale to było nic w porównaniu do wyczynów na plaży. Noszenie butelki na głowie, robienie salt, stawanie na rękach i na głowie oraz różne inne akrobacje. Jeden z nich nie grzeszył urodą i wdzięczył się do dziewczyn. Z mojego hotelu były dwie małe Czeszki w podobnym wieku co chłopcy. Turcy szybko wyłowili zdobycze opryskując je wodą i wyczyniając popisy tuż przed nimi. Bez skrępowania podbiegli do leżaków gdzie siedziały ich mamy , przywitali się podając rękę i zapytali dziewczynek ,,swim?’’. Tak podstawowe słownictwo angielskie jest już znane od małego. Przynęta połknięta dziewczynki uległy, co w sumie nie dziwi .Każde wyjście opalonych chłopców z wody równało się układaniem kruczoczarnych włosów w sposób taki jak pewnie robi ich starszy brat szykujące się na miasto czy też do pracy ( to tezż jest przecież okazja na znajomości).Od małego już uczą się podrywać dziewczyny i układać włosy, oni mają to chyba we krwi.

piątek, 21 sierpnia 2009

Turecka ulica: ludzie i moda!

Ludzie na ulicy i na plaży…. Czyli dziewczyny, kobiety, chłopacy i mężczyźni, rodziny..

Moda:
Nawiązując do sprzedawczyń od nich zacznę może pod względem mody. Dziewczyny bardzo lubią szerokie spodnie nie tylko szarawary ,które ja również nabyłam w kolorowe wzory.
Nie które zakładają obcisłe bluzki, inne trochę luźniejsze. Ogólnie w sklepach kobiet jest mało większość to przystojni chłopacy. Turczynki wnikliwie patrzą jak ubrane są turystki. Miejscowe kizlar starają się być modne szczególnie te w tych lepszych sklepach np. młodzieżowych, widać że podpatrują europejską modę, Widziałam także u niektórych tatuaże!! Tak właśnie.
Wydawałoby się, że to kraj, gdzie dziewczyna będzie skreślona za taką ozdobę, że żadna z niej będzie żona .Wiadomo, iż inaczej postrzegane są różne kwestie np. w Istanbule (jakoś nie lubię posługiwać się Stambułem)czy na wschodzie. Ale kiedy na ulicy widzi się zakrytą kobietę a dziewczynę z tatuażem robi to wrażenie. Miejscowe chcą być takie jak my, Europejki zachowując przy tym jakiś akcent np. szarawary. Podoba mi się te łączenie stylów. Teraz przykład jestem na ulicy oderwałam wzrok od restauracji, sklepów i obserwuje ludzi (bardzo to lubię)i co widzę. Idą ulica dwie kobiety , mama z 19 sto 20 sto letnią córką. Mama ma na sobie długi rękaw, długą spódnice czasem pod nią spodnie i chustę nie zawsze, a raczej zazwyczaj mało gustowną w jakieś pstrokate wzory. Koło niej idzie młoda dziewczyna bez chusty ubrana zwyczajnie, ale nie wyzywająco. Mija je kolejna kobieta którą nosi krótki rękaw z zawieszoną na ramieniu gustowną torebką, ale z chustą na głowie. Za chwile widzę rodzinę, młoda mama w chuście tym razem w bardzo pięknej z wyszukanego materiału wyglądającą na drogą.Pcha nie tani wózek, a obok niej idzie obwieszony złotem mąż, ubrany szykownie, porządnie, tradycyjnie i drogo. Wyglądają jak bogate i ważne w mieście małżeństwo, a nawet jak jakaś baśniowa arystokracja. Pewnie mieszkają w tych drogich domach, na skale przy morzu( widziałam reklamę w lokalnej alanijskiej stacji TV). Tym samym utworzyły się 4 grupy kobiet w mieście.Reasumując (konserwatywne-zakryte, bardziej wyzwolone, ale z chustą, prowokująceeuropejsko-tureckie z tatuażami i bogate, gustowne)
Kobiety podobno nie lubią turystek, bo podrywają im facetów i mają blond włosy, figurę i super ciuchy. Są wyzwolone, mimo, że to im się po części nie podoba to nie które tuecyznki farbują sobie wosy np.na blond. Turcy lubią blondynki a, w szczególności turystki …. Ale w moim hotelu np. panie sprzątaczki były bardzo miłe może ze względu na to, że w naszym pokoju do sprzątania dużo nie miały. Ja uśmiechałam się do nich i mówiłam günaydin czyli dzień dobry.

Teraz czas na chłopaków. W Barach nie mówiąc np. o Havana Club i tamtejszych barmanach, sklepach obsługa dobierana jest chyba pod względem urody. Mają kusić turystki. Uroczo machają i się uśmiechają. Dziewczyna wejdzie, zamówi bo może uda się, że ją obsłuży…Turcy lubią kolorowe t-shirty np. ze Spongebobem, Mario lub innymi śmiesznymi postaciami z kreskówek. Musi być kolorowo, dużo napisów złotych i srebrnych. Spodnie zazwyczaj jeansy lub tzw.. hawajskie, nisko opuszczone, duże klamry od pasków, spodnie założone tak alby ,,lizak’’ od butów był na widoku z marką obuwia. Włosy bardzo czarne, gęste, wystylizowane odpowiednio przycięte, na żel, sterczące, na mokro jak tylko chcesz( często z bakami) Na rękach bardzo różne bransoletki, koraliki na szyi itp. Aha i oczywiście czarne pilotki na nosie. I perfumy, perfumy, perfumy duuzo tak zeby zwabic oczywiscie ladne dziewczyny. Na ulicy roztaczają się zapachy perfum różnej maści.
Starsi Turcy chodzą ubrani bardzo zwyczajnie, trochę niedbale. Turczynki i Turcy są zazwyczaj bardzo niscy. Chłopacy mojego wzrostu troszeczkę wyżsi czyli koło 170 co im kompletnie nie przeszkadza w podrywie bo i tak przeciez są tacy fajni…. A dziewczyny średnio o wiele niższe ode mnie i nie szczupłe. Mówię o średniej bo wiadomo jak wszędzie są ludzie grubsi i chudsi.
Starsze Turczynki i Turcy są zazwyczaj przy kości. Dlatego w sklepie dla turystów raczej ubrań nie dostaną na siebie bo rozmiarówka jest jak dla dzieci…ale to pomijam.
Ogólnie Turcy śpią gdzie popadnie, w taksówkach ( są bardzo drogie-polecam klimatyzowane Dolmuse ) w sklepach np. z odzieżą pod schodami.
Na ulicy stoją plastikowe krzesełka pod każdym sklepem lub naprzeciwko koło jezdni. Na nich siedzą pracownicy sklepu którzy wypatrują potencjalne ofiary. Nie rzadkim widokiem jest również stoliczek z herbata i jedzeniem. Życie tam odbywa się na głównej ulicy wśród turystów, trąbiących samochodów i ogólnego ruchu ulicznego.Pan z restauracji pamięta Cię po paru dniach jak jadłaś u niego Kebab i pozdrawia serdecznie ,,hello dżeń dobry’’ spotykając cię na ulicy. Bardzo przyjemnie było mi jak szłam Ataturk cadde i spotkałam pewnego przystojnego sprzedawce, który parę dni temu chwycił mnie za rękę patrzył prosto w oczy i prosił żebym chociaż tylko obejrzała jego towar. Teraz wołał do mnie hello i moje imie machając przy tym ręką. Jakbym była u siebie!! W sklepie spożywczym młody Turek krojąc nam arbuza poczęstował nas kawałkiem. Takie drobne gesty a tyle pozytywnej radości..W Polsce? Zapomnij od razu by miał potrącone z wypłaty....
A na zakończenie muzyczny akcent:
Doa nazywana ,,turecką piosenkarką r&b'' współpracowała min. z wybitnym raperem Ceza:

czwartek, 13 sierpnia 2009

Turecka mania kupowania, targowanie

Teraz rozpoczynam 'wielki' cykl pt. Ludzie! Pierwsza notka będzie na temat kupowania w Turcji, a zatem:
Wystarczy tylko spojrzeć np. na kelnera a on odbiera to jako sygnał, że musi z tobą porozmawiać. Jest tak samo jak w Egipcie czy Tunezji. Idać ulicą trzeba trzymać się trochę z daleka od tych wszystkich sklepów. Jeżeli wykażesz jakiekolwiek zainteresowanie towarem, co gorsza podejdziesz żeby obejrzeć albo zaczniesz się pytać ile to kosztuje już jest po Tobie. Turcy nie wypuszczą Cię ze sklepu z pustymi rękoma. Niestety na próżno tłumaczyłam M ,że trzeba trzymać dystans, wzamian za to słyszałam pretensje, że w tej Turcji obejrzeć się nic nie da i kupić….To fakt bo gdy wejdziesz do sklepu, gdzie nie ma żadnego turysty żeby cokolwiek obejrzeć Turcy uważają, że musisz już coś kupić! Nie chętnie podają i tak zawyżoną cenę. Moje targowanie było na dwie waluty czyli euro i liry, Dobrze wiedziałam jaki kurs mają ,dlatego sprzedawcy nie byli w stanie oszukać mnie przeliczając np. z liry na euro. Targowanie odbywało się na kalkulatorach i słownie. Ogólne standardowe żarty to np. podawanie ceny zegarka np. w wysokości 1000 lirów i mruganie do mnie okiem. Turcy nie potrafią nie rozmawiać, nie żartować i nie prawić komplementów ,nie podrywać turystek i nie ruszać się! Upał i praca większości nie przeszkadza(opisuje tutaj Turków z Alany którzy składają się z tubylców oraz pracowników sezonowych.)

Średnio udawało mi się zjechać z ceną o np. 30 lirów czyli aż 60 zł.Tak sprzedawcy nastawiają się na targowanie lub na turystów którzy wolą tego uniknąć i sprzedają im towar z ogromnym zyskiem. Targowanie oczywiście było moją działką, ale jestem kontaktową osobą, otwartą na nowych ludzi i kulturę więc nawet mi się to podobało,
Kupowanie było naprawdę skomplikowane, wypad do miasta męczył tymi ciągłymi zaczepkami i dla mnie przynajmniej na początku nie odpowiadanie było bardzo nie taktowne. Po tygodniu kiwałam głową lub udawałam ,że nie słyszę. Najlepiej przykleić sobie kartkę na czoło: Jestem z Polski, szukam chłopaka wtedy dostarczysz najważniejsze informacje tureckim podrywaczom…
Turcy mieli różne ,,chwyty marketingowe’’. Usłyszeli np. polski język od razu wołali ,,Polski Sklep!!!’’ itd. Na początku odzywali się do Słowianek po rosyjsku ja nie odpowiadałam bo przecież nie jestem Rosjanką, po czesku- milczałam, w końcu po niemiecku, usłyszałam także pytające ,,England’’ ,,Norwey ?’’ i na końcu ,,dżen dobry?’’, wtedy odpowiedziałam. Po tygodniu zaczepianie przestało już aż tak bardzo przeszkadzać jak na początku w przeciwieństwie do M. Przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego. Sprzedawcy po polsku umieli podstawowe zwroty i oczywiście ,,kochanie’’ oraz ulubione ,,seks bomba’’

W ,,butikach’’ na kupujących czekały stoliczki i herbata, to było miejsce do targowania się.
Teraz czas na sprzedawców. Jak już opisywałam młodzi Turcy chyba specjalnie dobierani urodą żeby zwabić dziewczyny swoim urokiem osobistym i uśmiechem. Bez skrupułów pytali się czy mam chłopaka, zapraszali na randki i świdrowali wzrokiem patrząc prosto w oczy. Byli pewni, że są wspaniali, super przystojni, fajnie ubrani, każda dziewczyna jest ich… Pod koniec pobytu trafiłam na sprzedawcę, który rąk przy sobie nie mógł utrzymać i jeszcze zdziwiony był moim sprzeciwem obmacywania mnie….Bez przesady to mnie bardzo zdenerwowało. Bardzo fajnie że są tak kontaktowi i pewni siebie, ale są jakieś granice przynajmniej dla mnie…Co chwile proponowali ,,disco tonight ?’’ Kiedy usłyszeli ,,No’’ byli oburzeni jak JA mogłam się nie zgodzić, jak oparłam się ich urokowi!!Dla dziewczyn jest to bardzo budując i miłe nie da się ukryć, że kiedy interesuje się tobą przystojny Turek i proponuje Ci wyjście podnosi się Twoja samo ocena. Jednak oni często liczą na kolejną nową dziewczynę, kolejnej nocy…która jest przecież na wakacjach, ale co zrobić, że zazwyczaj oprzeć się im nie można.
Natomiast w sklepach z biżuterią (zaznaczam drogą!) głównie sprzedają kobiety bez chust. Normalnie ubrane dziewczyny ,umalowane, energicznie nie zaczepiające tak jak płeć męska.
Zazwyczaj po sklepie chodzi za tobą sprzedawca lub sprzedawczyni. Czekają tuż za kotarą przymierzalni w której nie ma luster…Najbardziej śmiać mi się chciało jak ubzdurałam sobie, że chce taką i taką torebke. Wszędzie słyszałam ,,w Alanya takich nie ma’’. ,,Nigdzie ich nie dostaniesz jak ja ich nie mam to już nikt.’’. Wybuchło małe zamieszanie, odbyła się wielka akcja poszukiwanie torby u kolegi sprzedawcy numer jeden, dwa i trzy. A dwa sklepy dalej czekała na mnie ,,niedostępna torebka’’….



wtorek, 4 sierpnia 2009

Muzyczne, tureckie 3 bestsellery

MERHABA!
Wiem wiem jest 3 w nocy, ale ja nie moge spać.Dlatego postanowiłam dodać nową notkę.Muzyczną notkę!
Bardzo lubię muzykę turecką, ale spośród tych wszystkich Serdarów Ortaców itd. można znaleźć perły. Turcy mają wspaniały hip hop czy rozwijające się r&b, ale także sporo popowych kawałków, które nie są tandetnym wycinkiem tego gatunku( często mieszanka europejsko-orientalna) oraz utwory z tradycyjną muzyką.Śledze wszystkie tureckie, najnowsze klipowe produkcje już od ponad roku.Najpierw zaczne od trzech moich bestsellerów. Nie są to piosenki w stylu Tarkana.Mnie zafascynowały przede wszystkim wspaniałą muzyką i głosem piosenkarek.
Pierwszy to:
Piosenka Azirhy 'simdi dinle' z 2008 r.(jest moim dzwonkiem, którego rodzina znieść nie może, w ogóle to moi sąsiedzi są biedni, ciągle muszą słuchać tego' tureckiego i arabskiego wycia'. Słyszałam sporo bardzo dobrych produkcji Azirhy. Dosyć paplania kokrety:


Drugi utwór pochodzi z końca 2008r. i jest to :
Basak Kar 'Maydanoz Destesiyem'



A teraz nowość z tego roku , dokładnie z czerwca ( wersja dla prawdziwych fanów) :
Emrin 'Yalan Dünya'

Szczególnie u Emrin podoba mi się makijaz oraz bujna fryzura(miejmy nadzieje ze prawdziwa)
Niestety ta piosenka nie jest w TOP40 na Power Turk.Turcy jednak wolą chyba ten popik i pomijaja takie wspaniale dziela.Nastepna notka bedzie na temat tureckigo hip hopu i r&b!
Mam nadzieje, że moje propozycje przypadły do gustu.Wiem że nie polecą one w żadnej tureckiej dyskotece, ale może i o takich przebojach zrobię notke!Poniewaz zdarzaja sie szybkie, ale i gustowne piosenki. Przemysł muzyczny tego kraju jest na prawde bogaty. Co tydzien wychodza srednio 3 nowe teledyski.Dlatego piosenkarek i piosenkarzy jest potezna ilosc.

środa, 29 lipca 2009

Czemu wybrałam właśnie Turcje?Nie jestem tego typu turystą który jedzie tam gdzie popadnie.O Turcji myślałam od zawsze.Kojarzyła mi się ona z tak ulubionym orientem.Wspaniała kuchnia (nie tylko Kebab), przyprawy,muzyka,kultura,ludzie, moda oczywiście islam można wymieniać bez końca.Moja fascynacja Azją trwa od zawsze, dlatego ten kraj wydawał mi się bardzo odpowiedni.Pierwszą styczność z turkami miałam w Berlinie, po raz pierwszy widziałam tam kobiety w hidżabie w 30 st upale, to był szok.Tyle słowa wstępu.

Pierwsze wyjście do miasta tzn po za hotel na ulicę Ataturka po wodę i tutejszą walutę.Było bardzo wcześnie, jakoś koło 9.Wszyscy sprzedawcy nieco ospali, ale mimo tego używanie obowiązkowego ,,Hello’’ docierało do mnie z każdego ,,sklepu’’ z ciuchami czy pamiątkami. Aha i oczywiście świdrowanie, lustrowanie mnie wzrokiem. Trochę byłam zdziwiona to, że idąc ulicą spotykając turystów, ale obecnych tubylców skupiałam na sobie wszystkie tureckie oczy. Szczególnie chłopacy. Kobiety czy dziewczęta szczególnie w hustach turystki traktuja jak powietrze. Na ich twarzach odczułam dysaprobatę i ogólną niechęć. Wracając do tych wszystkich spojrzeń , w Polsce nikt Cię tak nie obserwuje, nie jesteś na to przygotowana żeby w tak otwarty sposób wykazywali jakieś zainteresowanie kobietą Ale co do ,,dosłownego’’ zainteresowania dziewczynami trochę później.
Po krótkim pobycie w nowym mieście od razu zdziwił mnie brak pasów oraz świateł. Przechodzisz przez ulicę gdzie chcesz i jak chcesz! Samochody co chwile trąbią nie tylko na siebie samych, ale także na chodnik…. na ludzi po nim chodzących, na blond osoby…

Około godziny 20:45 w Turcji zapadał zmrok, bardzo wcześnie w porównaniu z tym, że w Polsce około 22 !Pierwsze wyjście na miasto. Oczywiście wcześniej przestudiowałam całą mapę Alanya i już wiedziałam, że po konkretniej liczbie rond znajdziemy się w centrum.
Z nadzieją, że o tej godzinie w mieście będzie chłodniej po przejściu 15 minut stwierdziłam, że w cale lepiej niż w dzień nie jest. Jedyny plus to to, że nie ma tego palącego słońca.
Teraz poczułam na własnej skórze co to znaczy być turystką w Turcji. Z każdego sklepu, z każdej kawiarni słyszałam ,,hello ?’’ , ,,how are you ‘’? ,,where are you form ?’’ itd. Było to naprawdę męczące. Stojący przed sklepami wystylizowani, z czarnymi oczami i kuszącym uśmiechem młodzi Turcji wabili takie jak ja turystki. Jak można było nie uśmiechnąć się i nie odpowiedzieć chociaż ,,hello.’’ To był mój pierwszy dzień, dlatego nie czułam się jeszcze tak pewnie na ulicy.
Główna ulica Alanya przedzielona była pasem wielkich palm.Po obu stronach jezdni znajdowały się w mojej części jeszcze hotele, sklepy, banki, kantory, lekarz, apteki, kawiarnie, restauracje itp. Charakterystyczne i bardzo podobne do siebie budynki nie były odrapane, każde z balkonami. Raczej zadbane ,porównując to co zobaczyłam w drodze z Antalya.
Fakt iż można było powiedzieć, że znajduje jest się w ścisłym centrum to światła i pasy!!Tylko ,że chyba turyści odróżniali kolor czerwony od zielonego bo Turcy nie przejmowali się w ogóle sygnalizacją świetlną nie mówiąc o pieszych. Jeżeli chodzi o ruch uliczny to dużo jest samochodów starych, ale także i nowych europejskich. Widziałam także piękne felgi, podświetlane tablice neonami i standardowo muzyka na full z ogromnym basem.Turcy lubią szpanować wydaje mi się, że są to gadżeciaże. Dużo było także ku mojej uciesze starych amerykańskich samochodów. Można było spotkać także liczne niemieckie tablice rejestracyjne z wystylizowanymi niemieckimi Turkami ,którzy tu w Turcji są panami.

W centrum także jest mniej straganowych sklepów z ciuchami, które posiadają ogromne podziemia z towarem, a takie niby nie pozorne. Szkoda tylko ,że w takiego rodzaju sklepach było właściwie to samo… Był tutaj także bazar ciągnący się aż do portu z wymienionymi prze ze mnie już rodzajem sklepów.Tutaj pojawiły się butiki z meblami, sukniami ślubnymi ,MC Donald’s…. oraz sklep w którym jest już ustalona cena co było nie spotykane (np. sklep P) i bardziej ekskluzywne butiki np. z wyrobami skórzanymi. Długość tej ulicy nas trochę zdziwiła zważywszy, że byłyśmy prawie dobę bez snu i trochę zaaferowane. Nie zdążyłyśmy zwiedzić całego centrum.Szok kulturowy,inni ludzie inna wiara inna kuchnia wszystko było inne, ale takie interesujące!!
Natępne notki będą tenatyczne

Słowa wstępu przed relacją z Turcji

Selam!
Rok temu pierwszy raz odwiedziłam Turcje.Moje przemyślenia spisałam rok temu, ale dopiero teraz wystawiam je na światło dzienne.Pierwsza notka będzie relacją z pierwszego dnia czyli zderzeniem.Nastepnie posty tematyczne. I prosze nie wkładajcie mnie do szuflady z nazwą,,Głupia naiwna turystka'' bo nie jechalam tam z zamiarem tureciego romansu itd.-uprzedzam bo moze kogos rozczaruje.
Troche ogarne te moje ubiegłoroczne zapiski i wstawie notke.Zapowiadam rowniez notki muzyczne bo jestem ,,na czasie'' z muzyka Turecka(kazda);)

wtorek, 26 maja 2009

Zakazane, podwójne życie w Iranie

Tak dla nas odległy Iran kojarzy nam się zazwyczaj z terrory-zmem , islamem , wojną i zacofa-niem. Wszyscy myślą, że mówi się tam po arabsku, a w rzeczywi-stości posługuje się językiem perskim. Niektórzy uważają, że wszyscy żyją w glinianych do-mach z niewiedzą o świecie. Iran to prawie 66 mln ludzi! Stolicą Persji jest oczywiście Teheran. Aglomeracja zamieszkała przez 12 mln obywateli Islamskiej Republiki Iranu. To właśnie w tym mieście znajduje się najwię-cej fabryk, firm i przedsiębiorstw oraz muzeów. Obecnie miasto bardzo się rozwija, powstaje wiele szklanych wieżowców, nowoczesne domy mieszkalne i
niespotykane budynki nadają miastu powiew znienawidzonego Zachodu. Na rynek wkraczają europejskie marki np. słynny sklep odzieżowy Zara. Iran to państwo islamskie różniące się np. od Turcji tym, że panuje tutaj prawo islamu. Jest to bardzo ważny szczegół, bowiem ma on wpływ na całe życie ludzi w tym kraju.
Shamiram na początku naszej rozmowy zaznacza ,,nie jest muzułmanką.’’ To daje mi do myślenia, że wyznawcy tej religii wiedzą, iż odstraszają Europej-czyków. W związku z tym wy-wiązała się dyskusja, ponieważ ja nie jestem przeciwna żadnej
religii, a raczej zafascynowana nimi. Życie w tym kraju nie jest wesołe. Przede wszystkim wielka różnica kulturowa i wyznaniowa. Dla nich to, co normalne, nam wydaje się skrajnie dziw-ne .Jednak Irańczycy młodego pokolenia nie są zaślepieni. Chcą walczyć o prawa, wolność np. ubioru czy słuchania muzyki. Mają w domu Internet, posługują się dobrze językami obcymi i nie są tak zacofani jak ludzie z pro-wincji. Na wsiach nadal żyje się tak jak pięćdziesiąt lat temu. Jednak najbardziej kontrowersyj-ne są różne zakazy i nakazy. Uderzająco wstrząsające jest to jak mocno gwałci się w Iranie prawa kobiet.
Moja rówieśniczka opowiada mi trochę o muzyce:,, Śpiewanie, a raczej rapowanie jest zabronione. Koncert mojego ulubionego piosenkarza odbył się tutaj niele-galnie.!’’ Jest tak, ponieważ w swych tekstach sprzeciwiają się reżimowi.

Kobieta jest z reguły powszechnie uważana za gorszą istotę, chociaż Koran głosi równoupraw-nienie.. Ma ona o wiele mniej praw, jeżeli w ogóle są one prze-strzegane. Jej życie jest mniej warte od istnienia płci przeciwnej(w sądzie jedno zeznanie męż-czyzny to zeznania dwóch ko-biet). Nie powinna się sprzeci-wiać, musi być posłuszna swoje-mu mężowi .Jedynie w rodzinach bardziej nowoczesnych może sama zadecydować o swoim partnerze życiowym, co nadal jest jeszcze rzadkością. Zazwyczaj młodzi widzą się po raz pierwszy w obecności rodziny. Oczywiście dziewczyny noszą na głowie chustę (nikab połowiczny). Bardziej religijne kobiety, szczegól-nie na wsiach zakładają dżador. Jest to strój zasłaniający całe ciało z małą przerwą na oczy, zazwyczaj czarny. ,,W Iranie kobiety nie powinny się malować i muszą być zakryte’’ - dodaje moja rozmówczyni. Krótki rękaw w 40-stopniowym upale nie wchodzi w grę, także krótkie spodnie. Mogą odkrywać twarz oraz dłonie. Nie powinny nosić biżuterii, zwracać na siebie uwa-gi, unikać sytuacji sam na sam z mężczyzną. Oczywiście nie jest to wszędzie przestrzegane, ale tak głosi religia. W niektórych miej-scach za odkryte stopy w sanda-łach, kobieta może trafić do wię
zienia! ,,Jeżeli policja zauważy na ulicy dziewczynę z koloro-wym makijażem od razu ją łapie. Czasem znajdzie się jakaś odważ-na , która się sprzeciwi, ale to jest rzadkość” - mówi Shamiram. Podczas tych łapanek kobieta jest traktowana jak przedmiot, wle-czona po chodniku, popychana, uderzana. Do samochodu poli-cjanci ,,pomagają’’ jej wejść, używając kopniaka nogą w brzuch. Przecież to tylko kobieta, która na prowincji nie umie czy-tać ani pisać, ma rodzić dzieci i być posłuszną! Tak uważa wielu mężczyzn, ale oczywiście nie można generalizować, nie wszy-scy są tacy okrutni .Wszystko to wywodzi się z tradycji islamu. Przeznaczeniem muzułmanek jest przede wszystkim rodzina (wielodzietna), czyli wychowanie dzieci, nie zabrania się robienia kariery, ale nie może kolidować ona z jej głównym zadaniem bycia matką i żoną. W autobusie dziewczyny siedzą z tyłu na osobnych miejscach. ,,W Iranie chłopcy i dziewczyny chodzą do oddzielnych szkół’’ mówi Shami-ram. Ona także musi nosić chus-tę, mimo że nie jest muzułmanką. Policja mówi ,,żyjesz w Iranie i robisz, co każemy. Hidżab jest tutaj obowiązkowy’’.
Zakazy dotyczą, mimo wszystko także mężczyzn! ,,Chłopcy nie mogą nosić krawatów. W fil-mach, jak chcą przedstawić złego bohatera, zakładają mu właśnie krawat”. Wielu młodych wyko-nawców muzycznych buntuje się przeciwko temu. W teledyskach zakładają krawaty, biżuterię, która też jest zakazana. W kli-pach często kręconych w Dubaju dziewczyny nie noszą chust. Raperzy krytykujący reżim są dla rządu narkomanami, mimo iż uważają narkotyki za coś złego. Władze postanowiły ich uciszyć. W telewizji pojawiły się filmy o wydźwięku propagandowym, zakazujące rapowania. Popularni piosenkarze musieli uciec z Iranu, ponieważ za muzykę groziło im więzienie! Shamiram mówi, że ,, nie mogą nosić długich włosów oraz kolorowych t-shirtów z nadrukami.’’ . Oczywiście młodzi Irańczycy robią to w ramach protestu.
Dziewczyny nie pozostają obojęt-ne, starają się buntować. ,,Na koncertach undergroundowych
możesz zobaczyć dziewczyny wymalowane, nawet bez chust! - mówi Shamiram. Często przesu-wają je na tył głowy, żeby było widać włosy. Ale gdy na hory-zoncie pojawia się policja szybko się poprawiają. Nie chcą trafić przecież do aresztu. Jednak stara-ją się wyglądać modnie. Nakrycie swej głowy to często chusta we wzory dopasowana kolorystycz-nie do stroju.
Następną kontrowersyjną kwestią jest związek między kobietą a mężczyzną, także zabronio-ny .,,Chłopak nie może być z kobietą przed małżeństwem. Policja aresztuje niezamężne pary nawet na ulicy” Dlatego młodzi spotykają się potajemnie w do-mach, tam dziewczyna zarzuca chustę i jest normalną kobietą. Jednak muszą być bardzo ostroż-ni, ponieważ sąsiedzi lubią dono-sić, szczególnie na nielegalne prywatki urządzane po kryjomu. ,,Ludzie słuchają muzyki, ale nie za głośno. Imprezowanie jest ogólnie zabronione, tańczenie też. Policja za to łapie” - relacjonuje nastolatka z Teheranu. Ogólna rozrywka jest niedostępna. Oczy-wiście są kina, centra handlowe i kawiarnie. Internet jest także filtrowany, youtube.com zakaza-ny. ,,Ale ja mam taki program, że omijam tę cenzurę!’’ mówi zado-wolona Shamiram. Kolejny pro-blem to telewizja mocno kontro-lowana przez konserwatywny rząd.,, W Iranie w telewizji nie gra się muzyki. Ja jedynie oglą-dam przez satelitę, ale ona też jest zakazana.’’ Kiedyś sprawdzano, kto posiada satelitę, dlatego trze-ba ją umiejętnie zamaskować na balkonie pośród kwiatów. ,,Pamiętam jak byłam mała, policja przyszła do nas do domu właśnie przez satelitę” Według rządu demoralizuje ona Irańczy-ków, ponieważ nadaje stacje muzyczne typu ,,Iran music’’, ale także zagraniczne MTV i inne zepsute zachodnie kanały. Nie spotyka się z przyjaciółmi za często, bo nie za bardzo ma gdzie. Nie posiada żadnego kole-gi, tym bardziej muzułmanina. Z dumą opowiada, że ,,w tym roku sama wracałam do domu ze szko ły!!’’ Osobiście mnie to zaszoko-wało, przecież jest prawie doro-sła.! My sami chodzimy do szko-ły już w wieku 8 lat!,, Na ulicy mogą nas napaść, porwać albo zgwałcić, dlatego chodzimy zazwyczaj z mamami.’’ Jest bardzo niebezpiecznie, ale teraz dziewczyny się już przełamują. Nowe pokolenie jest coraz bar-dziej otwarte na świat, pije się zakazany alkohol i przemycanego Heinekena. Pytam, jak dla mnie nowoczesnej nastolatki jak to się stało, że żyje w Teheranie, mimo iż nie jest Iranką. ,,Urodziłam się tutaj, ale pochodzę z kraju A.” Wiem, że raczej ludność perska nie jest aż tak tolerancyjna w stosunku do wyznawców innych religii. Sha-miram chodzi do szkoły dla oby-wateli kraju A . Nie jest Ci trudno być tutaj chrześcijan-ką? ,,Chrześcijanie np. w poszu-kiwaniu pracy są zawsze tymi drugimi, gorszymi. Moi rodzice nienawidzą tego wszystkiego.’’ Czemu nie przeniesie się do swojego kraju, jak teraz postępuje wielu jej rodaków, zastanawiam się. ,,Nie przeniosę się do A., ponieważ mój brat Ardash tutaj studiuje i mieszka cała rodzina.’’ - odpowiada Sham. Skarży się również, że wszystko jest tutaj stanowczo za drogie. Po pewnym
czasie Shamiram ze smutkiem przyznaje ,,czasem mam wraże-nie ,że życie jest zabronione.’’ Nie miałam na celu przedstawić społeczeństwa muzułmańskiego w negatywnym świetle. W kra-jach np. takich jak Turcja naród jest zeuropeizowany, można spotkać kobiety szczelnie owinię-te oraz ubrane w sposób europej-ski. Iran jest nadal państwem bardzo kontrowersyjnym. Koja-rzy nam się tylko ze złem i terro-ryzmem, a może trzeba postarać się zrozumieć te społeczeństwo? Młodzi chcą zmieniać świat, buntują się. Zamiast oczerniać muzułmanów, może spróbujmy ich poznać? Szczególnie pomóc dyskryminowanym kobietom. Jednak wiekowe tradycje często są tak silnie zakorzenione, że niektórym bardzo trudno jest się zbuntować. W Iranie działają różne organizacje feministyczne mające na celu poprawę sytuacji kobiet. Nie wszyscy mężczyźni źle traktują płeć przeciwną. Prze-cież w naszym kraju dziewczyny też często są ofiarami przemocy. Dlatego nie można generalizo-wać, jednak łamanie praw kobiet nadal jest dużym problemem w krajach islamskich. Mimo wszystko fascynuje mnie ich kultura i nie możemy postrzegać islamu tylko poprzez panujące w
świecie złe stereotypy. Koran nie zawsze jest interpretowany we właściwy sposób, fanatycy wy-znaniowi narzucają społeczeń-stwu własne, przekształcone ideologie. Dżihad czyli walkę duchową o wiarę islamu myli się ze zbrojnym kitalem. Zachęcam do głębszego poznania tej religii i dzięki temu lepszego zrozumienia muzułmańskiej obyczajowości oraz stylu życia
Perska czy inna orientalna (np. turecka) muzyka jest wspaniała (także irański rap czy turecki), meczety pięknie zdobione i inte-resujące, smakowita kuchnia, ludzie z inną mentalnością... czy nie warto poznać dorobku cywili-zacyjnego Bliskiego Wschodu?
Imiona oraz niektóre nazwy zo-stały zmienione, aby zachować bezpieczeństwo i anonimowość rozmówców.

środa, 18 marca 2009

co z tą Polską?


Stoję sobie rano na przystanku. Kurpińskiego. Przede mną roztacza się obraz odbijącego się światła od tysięcznych okienek. Żółte bloki piątkowa , kolorowe budowle Śmiałego i Batorego. Pode mną torowisko PESTKI. Mijają mnie samochody, co raz lepsze. Zdarzy się jakiś Chrysler, nawet Ferrari czy Aston Martin. Czyżby kryzys tak na nas działał? Że tyle osób ma teraz nowe i lepsze samochody… Kontynuując moje rozważania staram się spojrzeć na otaczający mnie świat oczami innego miasta. Wyobrażam sobie, że ta betonowa sachara to np. Berlin. Od razu na myśl przychodzą mi moje ulubione piosenki (akurat wskakuje mi na ipodzie niemiecki utwór) i wyobrażam sobie dzisiejsze popołudnie spacerując pod bramą brandenburską czy kudamemm. Mijają mnie obcokrajowcy. Na ipodzie pojawia się turecki Przed oczami widzę malucha z reklamą Kebab Ahmed. Teraz bloki przypominają mi tureckie osiedla, duszne powietrze i mało roślinności (koniec zimy brak liści na drzewach), mijające mnie kobiety w chustach oraz panowie popijający cay na ulicyTeraz ten świat wyglądał inaczej. A może by tak spojrzeć z perspektywy bogatej Europy? Tak jestem w Paryżu właśnie jadę do szkoły na lekcje francuskiego. Ludzie w samochodach stali się jacyś ładniejsi, pojazdy takie czyste i bogate. Ulica nagle porządna jak w Paryżu( ipod gra Rim-K). Od razu lepiej się myśli.Wsiadam do autobusu,. jak do Londyńskiego metra. Wyobrażam sobie grupę obcokrajowców z boomboxem z którego rozbrzmiewa grime (na ipodzie wskakuje mi Wiley). Jadę wspaniałym szybkim metrem. Autobus mojej ,,ulubionej’’ zawsze ,,punktualnej’’ linii stał się teraz nowoczesnym środkiem lokomocji, obrazy mijają mnie co raz szybciej przecież jedzie 250 km/h , za chwile pewnie zobaczę Big BenaJakoś lepiej mi się jedzie nawet stojąc w duchocie i ścisku. Nie no jadę metrem to normalne przecież jemu można wybaczyć. Pojawia mi się obraz stacji benzynowej i hotelu jak na niemieckiej autostradzie. Tak, stacja jest ładniejsza taka bardziej europejska niż zwykle. Mijające mnie tiry z zagranicznymi rejestracjami uświadamiają mi, że chyba jednak coś znaczymy. Jesteśmy miejscem w którym spotykają się samochody z całej Europy. Hmm nie wiem teraz w jakim języku się odezwać: Co słychać? słyszę… hmmm czar prysł powracam do rzeczywistości ( na ipodzie wskakuje mi Paluch i słyszę jak żyje się na piątkowie). A tak mi się dobrze jechało przecież samochody były takie porządne niemieckie, ulice urocze jak francuskie, słońce ogniste jak w hiszpani, zapach orientalnych przypraw jak w Stambule, a mieszanka kulturowa jak w Londynie…Wcale nie jadę metrem na lekcję francuskiego, wcale nie zobaczę Big Bena i nie spędzę popołudnia Pod Bramą Brandenburską. Czemu powrót do rzeczywistości mnie tak rozczarował. Czemu dobiła mnie reklama ,,dobre bo Polskie?’’Czy my musimy się dowartościowywać? Dlaczego zawsze płaczemy, że w szklance soku jest tylko nalane do połowy?Czemu nie cieszymy się ,że w ogóle tą połowie mamy? Czemu za oryginalny strój nazywani jesteśmy dziwakami i wytykani palcami? Przez cały czas musimy się dowartościowywać. Dlaczego premier chce stworzyć drugą Irlandię, a nie nową Polskę. Jesteśmy w tyle za całą Europą od wieków. Szukaliśmy korzeni u Sarmatów. Po co? Żeby dodać sobie historyczności, prestiżu i kultury. Nie nadążamy za europejskimi standardami i postępem technicznym Zależy nam na tym żeby zagrabić pieniądze tylko dla siebie .Zachowujemy się jak społeczeństwo pierwotne ograniczamy się do naszego domu i mieszkania. Jak w taki sposób dogonimy Europę? Przeładowanym programem w szkołach i czasem bezużytecznych zagadnień? W Niemczech materiał z polskiej pierwszej klasy liceum przerabia się w ostatniej.
Żyć w innym kraju? Bardzo chętnie? Jakim? Może Polskim, zmienionym, nowoczesnym i takim z którym liczą się wszyscy? Marzenie ? Może, ale to zależy od nas. Nie wierzycie? Naprawdę!Chcecie się czuć dobrze w swoim kraju? Ja chce, ale niestety tak się nie czuje.

niedziela, 25 stycznia 2009

Ostatni dzień w Paryżu

Trzeci dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania jednego z symboli Paryża czyli Łuku Triumfalnego. Dzięki naszej zaskakującej w tym dniu organizacji udało się wygospodarować trochę czasu wolnego na Avenue des Chaps Elyseeswidok z Łuku Triumfalnego na dzielnice drapaczy chmur był zdumiewający:Spacerując po ogromnej ulicy na której swoje sklepy miał min. Louis Vuitton czy Cartier nie mogłam powstrzymać się od zrobienia sobie zdjęcia przy sklepie Nike Paris gdzie na ścianie naklejona była wielka postać mojego ulubionego piłkarza Cristiano Ronaldo.
Dla fanów futbolu atrakcję mógł także stanowić klubowy sklep PSG. Przemierzając jedną z najsłynniejszych ulic stolicy nie zaskakiwały awangardowe stroje, pasaże z luksusowymi sklepami. Mimo to na Polach Elizejskich znajdowały się takie marki jak np. Zara, Promod, Swatch, Adidas


Następnie udaliśmy się spacerem na największy plac Concorde w Paryżu ze słynną egipską iglicą oraz przepiękną fontanną.
Stamtąd przeszliśmy ogrody Tuileres i dotarliśmy do Luwru. W jednym z największych muzeum świata spędziliśmy około trzy godziny. Na zwiedzenie całego Luwru potrzeba by było całego dnia. Dlatego w ekspresowym tempie zobaczyłam cudowne apartamenty Napoleona III, dział egipski, mezopotamski, grecki oraz słynną Mona Lisę
Wyczerpani po zwiedzaniu ogromnego muzeum przeszliśmy pieszo min. przez Rue De Rivoli, gdzie znajdują się najwytrawniejsze francuskie marki odzieżowe(nieopodal na Rue De Royale można spotkać butiki Diora, Chanel itp.) w kierunku Centrum Pompidou. Budynek ten charakteryzuje się widocznymi na zewnątrz licznymi kolorowymi rurami i rusztowaniami. Spragnieni zakupów mieliśmy trochę czasu wolnego w podziemnym centrum handlowym Forum.
Rue Berger koło, której znajdowały się wspomniane hale Forum roiła się od fantastycznie i charakterystycznie ubranych jak w amerykańskich hip hopowych teledyskach murzynów oraz innych ,,kolorowych’’ francuzów. Na tej niezwykle dla mnie klimatycznej i swojskiej ulicy można było kupić przez siebie zaprojektowaną koszulkę oraz ubrania wykonane sprejem. W samych halach czułam się trochę jak w Stanach albo nawet w Afryce bo niewiele było rdzennych francuzów co właściwie mi bardzo pasowało. Na koniec moich zakupów sympatyczny sprzedawca, który gdy dowiedział się ,że jestem z Polski przywitał mnie łamanym ,,dzień dobry’’ i pożegnał zwrotem ,,Ciao Bella’’
Zachwycona tym charakterystycznym miejscem spotkań młodzieży udałam się nad rzekę, gdzie miał odbyć się rejs statkiem po Sekwanie. Ta godzinna przyjemność pozwoliła nam obejrzeć Paryż z trochę innej perspektywy. Szczególne zamieszanie wybuchło podczas przepływu pod mostem zakochanych, gdzie dla spełnienia swoich marzeń musieliśmy pocałować sąsiada.
widok na katedrę ze statku wycieczkowego.Niestety tym miłym akcenem zakończyłam swoją przygodę z Paryżem.
Kierując się stronę Polski przejeżdżaliśmy przez paryskie ulice. Szczególną moją uwagę przykuła 18 murzyńska dzielnica w trochę gorszej części miasta .Znajdowały się tam indyjskie sklepy z kolorowymi sari(hinduski strój damski) i piękną biżuterią, oryginalny turecki kebab, chińskie restauracje, indyjski fryzjer, którego klientami byli tylko i wyłącznie hindusi. Dzielnica ta różniła się od reszty stolicy swoim własnym odrębnym życiem, wielonarodowościowym ciekawym klimatem. Pozwoliło mi to ocenić Paryż nie tylko z perspektywy każdego turysty oprowadzanego po największych zabytkach i najlepszych ulicach.
Ciężko było rozstawać się z metropolią, która pokazuje nam Polakom jak wygląda prawdziwe światowe miasto, charakterystycznymi ludźmi nie wytykanymi za swój jakiś tam styl, z przepięknymi ulicami, licznymi parkami i odczuciem ucieczki od szarego świata oraz oczywiście z moją ulubioną ulicą Berger. Nie którzy mogą poczuć, że tam jest ich miejsce na Ziemi….

na paryskich salonach....








piątek, 2 stycznia 2009

Paris cz2!

Drugi dzień rozpoczęliśmy wczesną zbiórką oraz dwu i półgodzinną jazdą przez zatłoczone autostrady paryskich przedmieści, aby dostać się do oddalonego od centrum o 20 km Wersalu. Bardzo przyjemne miasteczko w, którym roiło się od turystów, którzy chcieli obejrzeć ciągle remontowany Wersal. Przed okazałym budynkiem przywitali nas liczni murzyńscy ,,poligloci’’ sprzedający (tak jak inne kolorowe nacje przed wieżą Eiffela) małe wieżyczki- symbol Paryża, torebki, zegarki, inne pamiątki. Na samym początku odwiedziliśmy przepiękne(nie bez powodu nadużywam tego słowa bo w Paryżu wszystko jest przepiękne)ogrody Wersalu z równiutko przeciętymi w różne wzory roślinami i licznymi wodnymi akwenami oraz fontannami. Po odstaniu w kolejce rozpoczęliśmy zwiedzanie byłej rezydencji Ludwika XIV, w której było bardzo dużo przepięknych złotych zdobień, zabytkowych mebli ,a także obrazów.

Gdy udawaliśmy się w stronę autokaru przeraziła nas kolejka po bilety(około 3 godziny czekania) i tak samo długa aż pod bramę wejściową,a my narzekaliśmy że staliśmy 30 minut…
Aby dostać się do cmentarza Pere Lachaise w Paryżu, ku mojej uciesze znowu musieliśmy pokonać część przedmieści miasta, co pozwoliło mi przyjrzeć się mieszkańcom i architekturze stolicy Francji. Stary cmentarz zauroczył mnie, może to dziwnie brzmieć pięknymi grobami, alejkami, wzniesieniami i niezwykłą atmosferą.. Zobaczyliśmy miejsce spoczynku Fryderyka Chopina( na ,którego grobie było pełno kwiatów i Polska flaga) oraz Jimiego Morrisona.

Trochę nie planowanie metrem przejechaliśmy na wzgórze Montmarte. Czekała nas wspinaczka po sporej ilości schodów do bardzo ciekawej architektonicznie, białej Bazyliki Sacre-Coeur. Aby dostać się do środka trzeba pokonać sporą iloścć stopni na ktorych odpoczywają turyści.Na nich także mozżna było spotkac murzynów kórzy proponowali zrobienie bransoletki.Wydawało się, że za darmo, a jednak podstępnie można było zapłacic sporą sumę.Moje ubywające Euro zwyciężyło nad urokliwością moich ,,czarnych braci''.
Z największego i naturalnego wzniesienia mieliśmy okazję zobaczyć po raz kolejny panoramę urokliwego miasta oraz zwiedzić kościół.

Następnie czekał nas upragniony czas wolny w dzielnicy artystów malujących na ulicy turystom liczne portrety. Zakupom w sklepikach z upominkami towarzyszył nam artystyczny klimat oraz śpiew na żywo z okolicznej restauracji.
Spacerując uliczkami Montmartu widzieliśmy jeden z najstarszych wiatraków Paryża oraz drugi bardzo popularny należący do legendarnego Moulin Rouge.



Następnym naszym przystankiem była dzielnica La Defense, która przytłoczyła mnie rozmiarem i ilością szklanych drapaczy chmur.Paryski Manhattan przyprawiał nas o okrzyki zachwytu Jest tam także kolejny, ale nowoczesny Łuk znajdujący się w tej samej linii co Łuk Tryumfalny oraz budowla koło Luwru.. W dzielnicy biznesowej mieliśmy tylko półtorej godziny czasu wolnego w centrum handlowym Les Quarto Temps(Cztery pory roku) co zmusiło mnie właściwie do biegania po nim. Bardzo zaskoczyła mnie uprzejmość sprzedawców, którzy witali mnie przy każdym wejściu do sklepu i dziękowali przy kasie za podany towar oraz pieniądze. Francuzi mają zupełnie inne nastawienie do ludzi i życia, są bardzo sympatyczni oraz otwarci. Bez problemu można było zapytać się o drogę do danego sklepu.

Najlepiej od razu powiedzieć, że nie rozumie się po francusku bo nie ma żadnego problemu z dogadaniem się np. po angielsku. Wyjeżdżając z La Defense pośród wielkich szklanych wieżowców znajdowało się jedno małe betonowe boisko na ,którym murzyni grali w koszykówkę, stanowiło to wielki kontrast z tymi wielkimi drapaczami chmur.Bardzo miło sie usmiechali i machali do nas:)