niedziela, 25 stycznia 2009

Ostatni dzień w Paryżu

Trzeci dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania jednego z symboli Paryża czyli Łuku Triumfalnego. Dzięki naszej zaskakującej w tym dniu organizacji udało się wygospodarować trochę czasu wolnego na Avenue des Chaps Elyseeswidok z Łuku Triumfalnego na dzielnice drapaczy chmur był zdumiewający:Spacerując po ogromnej ulicy na której swoje sklepy miał min. Louis Vuitton czy Cartier nie mogłam powstrzymać się od zrobienia sobie zdjęcia przy sklepie Nike Paris gdzie na ścianie naklejona była wielka postać mojego ulubionego piłkarza Cristiano Ronaldo.
Dla fanów futbolu atrakcję mógł także stanowić klubowy sklep PSG. Przemierzając jedną z najsłynniejszych ulic stolicy nie zaskakiwały awangardowe stroje, pasaże z luksusowymi sklepami. Mimo to na Polach Elizejskich znajdowały się takie marki jak np. Zara, Promod, Swatch, Adidas


Następnie udaliśmy się spacerem na największy plac Concorde w Paryżu ze słynną egipską iglicą oraz przepiękną fontanną.
Stamtąd przeszliśmy ogrody Tuileres i dotarliśmy do Luwru. W jednym z największych muzeum świata spędziliśmy około trzy godziny. Na zwiedzenie całego Luwru potrzeba by było całego dnia. Dlatego w ekspresowym tempie zobaczyłam cudowne apartamenty Napoleona III, dział egipski, mezopotamski, grecki oraz słynną Mona Lisę
Wyczerpani po zwiedzaniu ogromnego muzeum przeszliśmy pieszo min. przez Rue De Rivoli, gdzie znajdują się najwytrawniejsze francuskie marki odzieżowe(nieopodal na Rue De Royale można spotkać butiki Diora, Chanel itp.) w kierunku Centrum Pompidou. Budynek ten charakteryzuje się widocznymi na zewnątrz licznymi kolorowymi rurami i rusztowaniami. Spragnieni zakupów mieliśmy trochę czasu wolnego w podziemnym centrum handlowym Forum.
Rue Berger koło, której znajdowały się wspomniane hale Forum roiła się od fantastycznie i charakterystycznie ubranych jak w amerykańskich hip hopowych teledyskach murzynów oraz innych ,,kolorowych’’ francuzów. Na tej niezwykle dla mnie klimatycznej i swojskiej ulicy można było kupić przez siebie zaprojektowaną koszulkę oraz ubrania wykonane sprejem. W samych halach czułam się trochę jak w Stanach albo nawet w Afryce bo niewiele było rdzennych francuzów co właściwie mi bardzo pasowało. Na koniec moich zakupów sympatyczny sprzedawca, który gdy dowiedział się ,że jestem z Polski przywitał mnie łamanym ,,dzień dobry’’ i pożegnał zwrotem ,,Ciao Bella’’
Zachwycona tym charakterystycznym miejscem spotkań młodzieży udałam się nad rzekę, gdzie miał odbyć się rejs statkiem po Sekwanie. Ta godzinna przyjemność pozwoliła nam obejrzeć Paryż z trochę innej perspektywy. Szczególne zamieszanie wybuchło podczas przepływu pod mostem zakochanych, gdzie dla spełnienia swoich marzeń musieliśmy pocałować sąsiada.
widok na katedrę ze statku wycieczkowego.Niestety tym miłym akcenem zakończyłam swoją przygodę z Paryżem.
Kierując się stronę Polski przejeżdżaliśmy przez paryskie ulice. Szczególną moją uwagę przykuła 18 murzyńska dzielnica w trochę gorszej części miasta .Znajdowały się tam indyjskie sklepy z kolorowymi sari(hinduski strój damski) i piękną biżuterią, oryginalny turecki kebab, chińskie restauracje, indyjski fryzjer, którego klientami byli tylko i wyłącznie hindusi. Dzielnica ta różniła się od reszty stolicy swoim własnym odrębnym życiem, wielonarodowościowym ciekawym klimatem. Pozwoliło mi to ocenić Paryż nie tylko z perspektywy każdego turysty oprowadzanego po największych zabytkach i najlepszych ulicach.
Ciężko było rozstawać się z metropolią, która pokazuje nam Polakom jak wygląda prawdziwe światowe miasto, charakterystycznymi ludźmi nie wytykanymi za swój jakiś tam styl, z przepięknymi ulicami, licznymi parkami i odczuciem ucieczki od szarego świata oraz oczywiście z moją ulubioną ulicą Berger. Nie którzy mogą poczuć, że tam jest ich miejsce na Ziemi….

na paryskich salonach....








Brak komentarzy: