piątek, 2 stycznia 2009

Paris cz2!

Drugi dzień rozpoczęliśmy wczesną zbiórką oraz dwu i półgodzinną jazdą przez zatłoczone autostrady paryskich przedmieści, aby dostać się do oddalonego od centrum o 20 km Wersalu. Bardzo przyjemne miasteczko w, którym roiło się od turystów, którzy chcieli obejrzeć ciągle remontowany Wersal. Przed okazałym budynkiem przywitali nas liczni murzyńscy ,,poligloci’’ sprzedający (tak jak inne kolorowe nacje przed wieżą Eiffela) małe wieżyczki- symbol Paryża, torebki, zegarki, inne pamiątki. Na samym początku odwiedziliśmy przepiękne(nie bez powodu nadużywam tego słowa bo w Paryżu wszystko jest przepiękne)ogrody Wersalu z równiutko przeciętymi w różne wzory roślinami i licznymi wodnymi akwenami oraz fontannami. Po odstaniu w kolejce rozpoczęliśmy zwiedzanie byłej rezydencji Ludwika XIV, w której było bardzo dużo przepięknych złotych zdobień, zabytkowych mebli ,a także obrazów.

Gdy udawaliśmy się w stronę autokaru przeraziła nas kolejka po bilety(około 3 godziny czekania) i tak samo długa aż pod bramę wejściową,a my narzekaliśmy że staliśmy 30 minut…
Aby dostać się do cmentarza Pere Lachaise w Paryżu, ku mojej uciesze znowu musieliśmy pokonać część przedmieści miasta, co pozwoliło mi przyjrzeć się mieszkańcom i architekturze stolicy Francji. Stary cmentarz zauroczył mnie, może to dziwnie brzmieć pięknymi grobami, alejkami, wzniesieniami i niezwykłą atmosferą.. Zobaczyliśmy miejsce spoczynku Fryderyka Chopina( na ,którego grobie było pełno kwiatów i Polska flaga) oraz Jimiego Morrisona.

Trochę nie planowanie metrem przejechaliśmy na wzgórze Montmarte. Czekała nas wspinaczka po sporej ilości schodów do bardzo ciekawej architektonicznie, białej Bazyliki Sacre-Coeur. Aby dostać się do środka trzeba pokonać sporą iloścć stopni na ktorych odpoczywają turyści.Na nich także mozżna było spotkac murzynów kórzy proponowali zrobienie bransoletki.Wydawało się, że za darmo, a jednak podstępnie można było zapłacic sporą sumę.Moje ubywające Euro zwyciężyło nad urokliwością moich ,,czarnych braci''.
Z największego i naturalnego wzniesienia mieliśmy okazję zobaczyć po raz kolejny panoramę urokliwego miasta oraz zwiedzić kościół.

Następnie czekał nas upragniony czas wolny w dzielnicy artystów malujących na ulicy turystom liczne portrety. Zakupom w sklepikach z upominkami towarzyszył nam artystyczny klimat oraz śpiew na żywo z okolicznej restauracji.
Spacerując uliczkami Montmartu widzieliśmy jeden z najstarszych wiatraków Paryża oraz drugi bardzo popularny należący do legendarnego Moulin Rouge.



Następnym naszym przystankiem była dzielnica La Defense, która przytłoczyła mnie rozmiarem i ilością szklanych drapaczy chmur.Paryski Manhattan przyprawiał nas o okrzyki zachwytu Jest tam także kolejny, ale nowoczesny Łuk znajdujący się w tej samej linii co Łuk Tryumfalny oraz budowla koło Luwru.. W dzielnicy biznesowej mieliśmy tylko półtorej godziny czasu wolnego w centrum handlowym Les Quarto Temps(Cztery pory roku) co zmusiło mnie właściwie do biegania po nim. Bardzo zaskoczyła mnie uprzejmość sprzedawców, którzy witali mnie przy każdym wejściu do sklepu i dziękowali przy kasie za podany towar oraz pieniądze. Francuzi mają zupełnie inne nastawienie do ludzi i życia, są bardzo sympatyczni oraz otwarci. Bez problemu można było zapytać się o drogę do danego sklepu.

Najlepiej od razu powiedzieć, że nie rozumie się po francusku bo nie ma żadnego problemu z dogadaniem się np. po angielsku. Wyjeżdżając z La Defense pośród wielkich szklanych wieżowców znajdowało się jedno małe betonowe boisko na ,którym murzyni grali w koszykówkę, stanowiło to wielki kontrast z tymi wielkimi drapaczami chmur.Bardzo miło sie usmiechali i machali do nas:)

Brak komentarzy: