piątek, 26 grudnia 2008

Zakochaj się w Paryżu

Cz1
Podróż była bardzo długa ponieważ pokonaliśmy całe Niemcy<- to co niemcy uprawiają.... część Holandii, Belgię, Francję. O godzinie 7:20 w środę wjeżdżaliśmy na teren wielkiej aglomeracji jaką jest właśnie stolica Francji. Do Paryża przybyliśmy od strony Seine Saint- Denis(Jest to rejon gdzie znajdują się paryskie ghetta czy nawet slumsy, obszar w slangowym języku nazywany również l'neuf trois czyli 93


(Dla większego zobrazowania mam dla Was klip raperów Tandem 93 to jest faktycznie ,,Hardcore'' http://www.youtube.com/watch?v=nd92CYKoU70 )
Takie też oznaczenie widnieje na tablicach rejestracyjnych samochodów z tego departamentu. Szczególnie do rejonu Bobigny nie warto zapuszczać się nawet w dzień. Bloki mają charakterystyczne metalowe ,,rolety’’ czy po prostu klapy przeciwsłoneczne na oknach). , gdzie na jej południowym końcu znajduje się przepiękny Stadion Narodowy, na którym rozgrywane są najważniejsze mecze. Do centrum miasta poruszaliśmy się paryskimi ,,autostardami’’, które oddzielone są od reszty Paryża licznymi tunelami i mostami. Same przedmieścia robią spore wrażenie mimo, że właściwie są to głównie bloki.
Gdy przedarliśmy się wreszcie przez ogromne korki, dojeżdżaliśmy już do ścisłego centrum, gdzie zobaczyliśmy szklane wieżowce swoim kształtem przypominające otwarte książki, były to gmachy Biblioteki Narodowej. Teraz czekał nas dzień pełen wrażeń i bez autokaru, dlatego mogliśmy liczyć tylko na swoje nogi oraz kolejkę RER(jest to taki jakby dwupiętrowy pociąg który jedzie dalej niż metro czyli 30 km za miasto częściowo pod ziemią ) Z autokaru wysiedliśmy na moście Pont Neuf.Potem spacerkiem...
Okolice Pont Neuf
(zwiedzając przy okazji inne zabytki min. Saint Chapelle)














po wyspie Ile de La Cite do Katedry Notre Dame przed, którą ku naszemu zaskoczeniu było bardzo mało turystów, z powodu wczesnej godziny rannej. W kościele panował bardzo duży półmrok, ale ogromne rozety i witraże zrobiły na mnie wrażenie, ale byłam troszeczke zawiedziona.
Następnie zobaczyliśmy najstarsze drzewo w Paryżu oraz średniowieczne kamienice na ulicy Saint Julien le Paurve.














Widzieliśmy także zabytkowy kościół oraz termy rzymskie na Boulevard Saint-Germain, niwersytet Sorbonu oraz resztę dzielnicy Łacińskiej z pięknym ogrodem Cardin du Luxemburg




Na każdej ulicy można spotkać liczne kafejki ze stolikami umieszczonymi na chodnikach pod charakterystycznymi markizami. Tam w samym centrum miasta paryżanie odcinają się od zgiełku, odpoczywają i podziwiają romantyczny Paryż. Nareszcie nadeszła oczekiwana przez wszystkich godzinka czasu wolnego na Boulevard Saint Michele, gdzie znajdowało się bardzo dużo sklepów oraz punktów gastronomicznych. Miejscem zbiórki była przepiękna fontanna świętego Michała .Stamtąd przeszliśmy spacerkiem pod obleganą już przez turystów piękną architektonicznie Notre Dame, aby wspiąć się po ogromnej liczbie schodów na jej sam szczyt.

widok z katedry

Następnie udaliśmy się na stacje dwupiętrowej kolejki RER żeby dotrzeć do Pałacu Invalidów.

Potężny budynek i bogato zdobiona kopuła przykuwała wzrok z daleka. Po zrobieniu sobie właściwie przez większość grupy zdjęcia z przemiłym panem strażnikiem weszliśmy do wnętrza. Znajdował się tam grób Napoleona oraz w gablocie jego mundur. Niestety, ale był to jedyny zabytek, który tak naprawdę rozczarował mnie. Zmęczeni całodziennym zwiedzaniem miasta czekał nas chyba upragniony deser czyli spacer ulicami do Tour Eiffel. Trochę zawiedzeni pogorszeniem się pogody i deszczykiem staliśmy około 40 minut w kolejce do kontroli bagażu oraz w długiej kolejce po bilety i wejście do windy. Mimo takiej dużej ilości chętnych przeróżnych narodowości warto nawet stać pół dnia, aby dotrzeć na sam szczyt. Wrażenie samego wjazdu jest niesamowite. Wspinaliśmy się szklaną windą pośród żelaznych konstrukcji i zapierającego dech w piersiach widoku na poziom drugi. Tam też znajdują się liczne sklepiki z pamiątkami ,kawiarnie i taras widokowy. Aby dostać się na sam szczyt wieży musieliśmy przesiąść się na drugą windę. Kolejny wjazd był tak samo ekscytujący. Mimo, że taras był okratowany nie przeszkadzało to w podziwianiu przepięknego słonecznego Paryża. Z góry dopiero można było dostrzec przerażający ogrom tej jedenastomilionowej aglomeracji, która wydawała się miastem nie mającym końca. Gdyby tylko czas na to pozwolił chętnie zostałabym na samej górze większość dnia i podziwiała uroki stolicy Francji.
Niesamowite widoki z samego szczytu....


Jednak nie był to koniec wrażeń. Po zjeździe z wieży przespacerowaliśmy się na taras Palais de Chaillot żeby podziwiać najpiękniejszy widok w całym Paryżu na wieżę Eiffela. Oprócz turystów z aparatami u zbiegu schodów brzmiała czarna muzyka i było bardzo dużo młodzieży. Uliczni tancerze rozpoczęli pokaz swojego przygotowanego pokazu z elementami breakdancu. Publika bardzo żywo reagowała, za pewne takiego widoku ,specyficznego klimatu nie poczujecie w sztywnym Poznaniu. Niestety musieliśmy już udać się w stronę autokaru, który czekał aby odwieźć nas do podparyskiej miejscowości Fontenay- Tresigny gdzie znajdował się nasz hotel. Lokalizacja hotelu dla mnie przynajmniej posiadała jeden plus musieliśmy przejechać część Paryża co umożliwiło mi przyjrzenie się wielkomiejskiemu życiu, idealnym budynkom, zatłoczonym przez rowery na magnes i bardzo popularne skutery chodnikom. Przepięknym na każdym kroku parkom, gdzie ludzie rozkładali się na równiutkiej trawce ,grali w piłkę czyli po prostu odpoczywali od ruchliwego centrum w, którym tak naprawdę się znajdowali.

piątek, 19 grudnia 2008

First time

Nie wiem jeszcze co dokładnie będzie na tym blogu.Moze cos o podrozach - raczej na pewno
moze moje rymy- piosenki.Na co czas pozwoli